sobota, 15 czerwca 2013

Rozdział I

Fazy roku:

*Czerwona: co druga niedziela lipca (nagły wzrost agresji)
*Biała: pierwszy wtorek stycznia (przypływ znudzenia i braku   energii)
*Marcowa: Podczas 2 środkowych tygodni co trzeci miesiąc - pierwsza w roku jest zawsze w marcu (ból)
***





Zabrałem ostatnie torby i wpakowałem do mojego czarnego BMW, kiedy przypomniałem sobie o moim pamiątkowym zdjęciu z przyjaciółmi. Reszta dawno już wyruszya, mówiąc "reszta" mam na myśli moich nieznośnych braci i staruszków. Wszedłem po raz ostatni do domu, w którym się wychowałem i pobiegłem po zdjęcie, nadal leżące na mojej zakurzonej szafce. Byłem na nim ja i moi kumple: Alec, Leone, Colin i Max - jego lubiłem najbardziej. Zostawiałem swoje poprzednie życie, co nie ukrywam było dotychczas jak wakacje w ciągu roku.
W końcu ruszyłem w drogę, dużo myślałem o tym co zostwiam zamiast o tym do czego zmierzam. Przeprowadzam się do jakiejś dziury, w której jak się spodziewam nię będę miał zasięgu. Beznadziejne, nudne Brith. Jego nazwa jest dość skomplikowana, niby pochodziła od nazwy wielkiego miasta Ribrith, co jest całkiem prawdopodobne, bo w pobliżu jest Ritch, kolejna mega dziura. To skomplikowane... . Mijałem jakieś bezludne miasteczka, pozbawione radości życia, nie to co Las Veagas, do którego mam nadzieję wybrać się w te wakacje. Taaa, nie ma to jak wielkie kasyna i mega głośne kluby. Zobaczyłem tabliczkę z nazwą "Brith" i skręciłem tak jak pokazywały znaki (dziwne, że w takim miejscu są), po czasie się jednak wróciłem zorientowany, że to Ritch, co za ironia.
 Wjeżdżając na podjazd drewnianego domku, ukrytego między drzewami zaczął padać deszcz. Krople spływały po oknie samochodu, z którego nie miałem zamiaru wyjść dopuki nie przestanie padać. No cóż, trwało to jakieś 3 minuty zanim ojciec sam po mnie przyszedł.
 Nawet się  nie pofatygowałem by zwiedzić dom. Tylko wpadłem do swojego roomu...
 - Spadaj z mojego pokoju - no i się zaczyna - Wyjdz!
 - Teraz to też i mój pokój, ciołku - Albert, mój młodszy brat
Zaczęliśmy się obkładać pięściami i ja oczywiście wygrałem......no dobra w momencie kiedy miałem go już walnąć do pomieszczenia wpadła płacząca matka (płacze czasem całymi dniami z powodu śmierci najmłodszego syna, który jak się okazało nie był moim bratem, to długa historia), lecz spodziewałem się innego zachowania z jej strony, niż tego co powiedziała.
-Pozabijajcie się nawzajem, jeszcze za sobą zatęsknicie, tylko będzie już zapóźno - i wyszła.
Szczerze, to nawet w myślach jej za to podziękowałem, ale nigdy nikomu się do tego nie przyznam. Jakoś nie mam zamiaru się wrażliwością (której nie mam) afiszować.
Tę noc po raz pierwszy spędziłem z kimś w sypialni, co prawda to był mój brat, ale od czegoś trzeba zacząć. A zbliżały się wakacje, więc szkołę mogłem sobie darować. Zadzwoniłem do kilku osób aby usłyszeć ich głosy (wtedy nie miałem pojęcia, że słyszę je po raz ostatni).
 Postanowiłem się przejść (co z tego, że lało), iść tu i tam.
Mijałem właśnie swojeliceum, kiedy zauważyłem, iż jakaś ciemna postać mi się przypatruje. Zachowałem się inaczej niż każdy człowiek choć o odrobinie rozsądku. Szedłem w jej kierunku, kiedy ktoś mnie zawołał i się odwróciłem, postaci już nie było.
Czekałem pod cieniem drzewa, na końcowy dzwonek, zajeło to jakąś godzinę, wreszcie bunkier się otworzył i na zewnątrz wypadli uczniowie, widocznie świetnie się bawili (co za dzieciaki), zauważył mnie tylko jakiś hipster w okularkach. Chciałbym być na jego miejscu, mieć prawdziwych przyjaciół i czerwone klapki. No tak...

                                                            ***

Wyszłam ostatnia i od razu rzuciła mi się w oczy męska sylwetka stojąca w cieniu drzewa. Z tego co widziałam miał średnio długie włosy, chyba czarne i schludne ubranie, nie zapominając o brązowych rockowych butach. Hmm, całkiem przystojny...i tak nie mam szans. Zaczęłam iść w stronę mojego auta, które jak się okazało stało właśnie koło tego drzewa. Nie, nie, nie mam zamiaru tam iść. Skręciłam w inną stronę parkingu, ale uznałam, że to głupie i zawróciłam.
 Wyciągając kluczki z torebki, strasznie mi było wstyd, bo była ona cała podziurawiona z jakimiś prasowankami, gdy wreszcie je znalazłam poczułam jego wzrok na mnie. Też na niego zerknęłam, to co zobaczyłam to błysk zielonych oczu spoczywających na mnie.

                                                                       

                                                            ***

Do auta stojącego obok, podeszła jakaś dziwaczna dziewczyna, zaczęła grzebać w swojej żałosnej torebce i gapić się na mnie, co za irona też się na nią gapiłem, nie powiem bawiło mnie jej zachowanie. Trochę się zabawię.
-Hej - podeszłem do niej, aż zeszytwniała - Jestem Evan, a ty? - o mało nie wybuchłem śmiechem.
-Nie sądzę, że chcesz poznać moje imię - teraz to mnie zamurowało, na pewno nigdy nie słyszeliście tak pięknego głosu jak ten. Był tak delikatny a zarazem wyraźny, aż miałem ochotę się zbliżyć, widząc co zamierzałem zrobić, ona nagle cała zaczęła się trząść próbując otworzyć drzwi garbusa.
-Zaczekaj, pomogę ci - i otworzyłem drzwi - Nie bój się - zamknęła oczy - To co zdradzisz mi je?
-Daj mi swoją dłoń - co ona wyprawia - No dalej - podałem, żałowałem, że to zrobiłem, czułem jak ze mnie ulatuje życie.......
 Chciałbym być na jego miejscu, mieć prawdziwych przyjaciół i czerwone klapki. No tak...